- Nareszcie się wybudziłaś! – do pomieszczenia, w którym się znajdowałam weszła moja babcia. – Jak się czujesz, kochanie?
- Babciu, co ty tu robisz? Gdzie jest mama? Dlaczego leżę w szpitalu? – zasypałam ją mnóstwem pytań.
Kobieta jedynie wzięła głęboki oddech, złapała mnie za rękę i pocałowała w czubek głowy.
- Skarbie - zaczęła powoli – Twoja mama zmarła już kilka tygodni temu.
- Co?! Dlaczego ja nic o tym nie wiem? ! Jakim cudem nie wiedziałam o śmierci własnej matki? Przecież jeszcze wczoraj się z nią żegnałam, kiedy kładłam się spać. O co tu chodzi?
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie codziennie człowiek dowiaduje się o śmierci swojego jedynego rodzica, którego kochało się nad życie.
- Maju, proszę pozwól mi to wszystko opowiedzieć. Mnie również nie jest łatwo, dlatego jeśli możesz nie przerywaj mi, dobrze? Wszystkie pytania i wątpliwości rozjaśnimy później.
Przytaknęłam lekko, nadal będąc w szoku.
- Jakiś czas temu, przed śmiercią twojej mamy, razem z Patrycją wyjechałaś do Londynu. Obie stwierdziłyście, że czas na zmianę otoczenia, żeby trochę od tego wszystkiego odpocząć. Poznałyście Jessikę, z którą bardzo się zaprzyjaźniłyście. Patrycja zabierała cię na mnóstwo imprez, aż w końcu na jednej z nich zostałaś zgwałcona. Zaszłaś w ciążę, przez co pokłóciłaś się z Patrycją. W między czasie twoja mama zginęła w wypadku samochodowym. Postanowiłaś wrócić do Polski, jednak podczas lotu z Anglii, samolot, którym leciałaś, rozbił się. Zginęła większa część pasażerów, lecz ty wyszłaś z tego praktycznie bez większego szwanku. Jednak, jedyne co zostało uszkodzone, to twoja pamięć. Nie pamiętasz nic, co działo się po wyjeździe do Wielkiej Brytanii.
Długo analizowałam, każde wypowiedziane przez matkę mojej rodzicielki słowo. Ta sytuacja nie należała do realnych. Wydawała się kompletnie niemożliwa, jakby zmyślona… Ale, po co moja własna babcia, miała by mnie okłamywać?
Dopiero teraz uświadomiłam sobie co powiedziała kobieta.
- Jestem w ciąży?
- Czwarty tydzień. – wyjaśniła.
- Znam tego człowieka?
- Jessika twierdzi, że to jakiś pijany mężczyzna z klubu. Kochanie, tak mi przykro. Pamiętaj, że masz w naszej rodzinie wsparcie. Ostatnio też rozmawiałam z twoim ojcem. Mówił mi, że poznałaś jego syna i upewnił mnie, że gdybyś potrzebowała pomocy, on jest do twojej dyspozycji.
Nie mogłam wydusić z siebie słowa, a na usta cisnęło mi się jeszcze sporo pytań. Babcia, widząc moje zachowanie, podniosła się ze stołka, stojącego obok mojego łóżka i ponownie złożyła pocałunek na moim czole.
- Odpoczywaj, wpadnę do ciebie później.
Wyszła z sali, zamykając za sobą delikatnie drzwi.
Dlaczego miałam przeczucie, że ta historia nie miała sensu, że babcia mnie okłamuje. Jakby ukrywała przede mną bolesne wspomnienie. O co w tym wszystkim chodziło? I dlaczego, mój ojciec nagle się mną zainteresował? Nic nie układało się w logiczną całość. Nie potrafię nic z tego zrozumieć.
***
- Wyspałaś się, pszczółko?
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się delikatnie. Uwielbiałam kiedy tak mnie nazywał. Czułam się wtedy jak mała dziewczynka, nieznająca życiowych problemów, żyjąca własnym dziecinnym światem. Czułam się bezpiecznie.
- Gdzie babcia?
- Pojechała do domu, po kilka twoich rzeczy. Lekarz powiedział, że dziś wieczorem możesz stąd wyjść. Naprawdę, miałaś wielkie szczęście, że z tego wyszłaś niemal bez szwanku, pszczółko. – pogłaskał mnie po ramieniu.
- W wiadomościach mówili, że samolot rozbił się w Gdańsku, więc jak to się stało, że jesteśmy w Łodzi? – zdziwiłam się.
- Kiedy leżałaś w śpiączce lekarze stwierdzili, że nic nie zagraża twojemu życiu, dlatego przewieźli cię do szpitala w Łodzi.
- Ile czasu byłam w śpiączce?
- Pięć dni.
- Dziadku? Mam jeszcze jedno pytanie. – spojrzał na mnie zainteresowany, a ja kontynuowałam. – Czy ta historia, którą opowiedziała mi babcia, jest prawdziwa? Czy to wszystko prawda? Że zostałam zgwałcona, że jestem w ciąży, że spotkałam mojego przyrodniego brata?
- Tak, pszczółko, to prawda.
Coś mi nie pasowało. Starał się brzmieć poważnie i przekonująco, jednak sam do końca nie był przekonany prawdy.
- Dziadku – zaczęłam, ale nagły napływ łez uniemożliwił mi jakąkolwiek wypowiedź. Rozpłakałam się jak mała dziewczynka.
Czułam się okropnie bezradna i samotna. Moje serce wypełniała pustka, jakbym za czymś lub za kimś tęskniła. Nie potrafiłam tego wyjaśnić, ani opisać.
Mężczyzna przybliżył się i przytulił mnie do swojego ciała. Kiedy się odsunęłam od dziadka, dokładnie przyjrzałam się jego twarzy. Teraz zauważyłam, jak bardzo moja mama była do niego podobna. Te same rysy twarzy, odcień włosów i ten sam kolor tęczówek. Cechy charakteru też po nim odziedziczyła. Zawsze była pomocna, wyrozumiała i kochana. Moja babcia też za każdym razem służy mi pomocą, ale ona jest bardziej stanowcza i opiekuńcza. Zrobiłaby wszystko by chronić swoją rodzinę, nie zważając na cenę i konsekwencje.
Ziewnęłam zmęczona i położyłam głowę na poduszce.
- Śpij pszczółko – dziadek pocałował mnie w czoło. – Wszystko się ułoży, a teraz odpoczywaj. Ja pójdę znaleźć Łukasza.
Kiedy drzwi się za nim zamknęły, przymknęłam oczy. W głowie przewinęły mi się dziwnie znajome obrazy, lecz nie potrafiłam ich odszyfrować. Niespodziewanie zmorzył mnie sen.
***
- Maju, jesteś głodna? - pokręciłam głową, odpowiadając przecząco na pytanie babci. - A potrzebujesz czegoś?
- Nie, dziękuje. - uśmiechnęłam się do niej blado.
Rozłożyłam się wygodnie przed telewizorem, a dziadek okrył mnie czule kocem. Nagle ogarnęło mnie poczucie senności, a kiedy zamknęłam oczy, odpłynęłam.
Obudził odgłos rozmowy, dochodzący z kuchni. Podniosłam się do pozycji siedzącej, by lepiej widzieć ekran telewizora i próbowałam skupić się na poruszających się obrazkach, nie zwracając uwagi na wymianę zdań rodziców mojej mamy.
- Dlaczego ją okłamałaś? Ona ma prawo wiedzieć! - usłyszałam zdenerwowany głos dziadka.
- Daj już z tym spokój. Musiałam, zrozum to w końcu. - powiedziała zupełnie spokojna babcia.
Zmarszczyłam brwi, o czym oni rozmawiają?
- Obudziłaś się, królewno? - kobieta znalazła się nagle obok mnie.
- Tak, dlaczego się kłócicie? Coś się stało? - zapytałam zmartwiona.
Babcia zerknęła na wychylającego się z kuchni dziadka, by po chwili wrócić wzrokiem do mnie.
- Nic się nie stało. Dziadek zdenerwował się na mnie, bo nie powiedziałam sąsiadce o tym, że jej pies zdemolował nam ogródek. - wyjaśniła z niepewną miną.
- Ale przecież ogródek jest cały. - zdziwiłam się.
- No tak, zdążyłam go odbudować. - uśmiechnęła się.
Mężczyzna pokręcił głową z niedowierzaniem, lecz udałam, że nie zwróciłam na to uwagi. Ich zachowanie było dziwne, a może to tylko mnie się tak zdawało? W końcu dawno ich nie widziałam. Mieli prawo trochę się zmienić.
Chociaż coś mi w tej sytuacji nie grało, ale byłam za słaba by dowiedzieć się co.
Od autorki:
Witam was kochani po długiej przerwie z nową częścią NIEZWYKŁEJ CODZIENNOŚCI! Mam nadzieję, że podczas pisania rozdziałów nie będę miała kłopotów z weną, jak w pierwszej części. Liczę na komentarze z waszą opinią :)