czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 4

Razem z babcią, dziadkiem i Jessiką weszliśmy do mieszkania. Między naszą czwórką panowała napięta atmosfera, ale to nic dziwnego. Całe to powitanie mojej przyjaciółki, było mniej więcej dziwne. Nie chciałam robić jej przykrości, ale w końcu jej nie pamiętałam, miałam prawo być nie ufna wobec niej.
Kiedy zasiedliśmy w kuchni dochodziła czwarta po południu, więc babcia zabrała się za podgrzewanie obiadu, w między czasie gawędząc sobie z Jessiką. Ja siedziałam cicho, ogólnie dziś opuścił mnie dobry humor. Przez głowę przeszła mi myśl o Alanie i nagle sobie przypomniałam o dzisiejszym kinie.
- O matko - poderwałam się z krzesła, aż rozmawiające spojrzały na mnie zaskoczone. - Przecież ja byłam dzisiaj umówiona z Alanem!
Na szczęście do umówionej godziny, zostało jeszcze trochę czasu. Szybko podążyłam do swojego pokoju i otworzyłam szafę w poszukiwaniu czegoś co nadawałoby się na dzisiejsze spotkanie.
Na dworze padało, dlatego wybrałam dłuższy, biały T-shirt, krótkie, czarne spodenki, skórzaną kurtkę również koloru czarnego, ciemne rajstopy i ciemno-szare trampki za kostkę. Ubrałam się w wybrane ubrania, a na szyi zostawiłam ów łańcuszek z serduszkiem.
Kiedy malowałam się w łazience, usłyszałam kroki na schodach, a po chwili w drzwiach stanęła Jessika, uśmiechając się miło.
- Alan, to twój nowy chłopak? - zapytała.
- Wczoraj się poznaliśmy. - wyjaśniłam. - Jesteśmy tylko znajomymi.
- Nadal nosisz ten wisiorek? - wskazała na serduszko zwisające na mojej klatce piersiowej, po czym ugryzła się w język.
- Wiesz coś o nim? Dostałam go od kogoś? Wiesz, nawet nie mam pojęcia skąd jest... - złapałam w go w dwa palce i dokładnie się mu przyjrzałam.
W momencie styknięcia się mojej skóry dłoni z serduszkiem, przez moją głowę przeleciało dość wyraźne wspomnienie.

- Mam coś dla ciebie. - powiedział blondyn. Wyjął z kieszeni pudełko i podał je mi. - To dla ciebie, żebyś o mnie nigdy nie zapomniała.
Pośpiesznie otworzyłam prezent, a w pudełeczku znalazłam naszyjnik w kształcie serca. 
- Jaki śliczny! dziękuję. - rzuciłam się chłopakowi na szyję. - Kocham cię i nawet bez naszyjnika, bym o tobie pamiętała! 
- Nie ma za co. Ale ja wolę mieć pewność. - uśmiechnął się szeroko. - Ja ciebie też kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo - dokończył szeptem.

- Dostałam go od chłopaka?
Dziewczyna nieco się zawahała, a w jej oczach można było dostrzec lekką panikę. Minęła chwila za nim się odezwała.
- Tak od chłopaka, twierdził, że bardzo cię kocha. Nie jest nawet warty pamiętania. Zostawił cię przy najbliższej okazji. - odpowiedziała.
- Więc ta cała historia, którą opowiedziała mi babcia jest prawdziwa?
Szatynka jedynie pokiwała głową w potwierdzającym geście, jednak i to mnie nie przekonało. Czułam, że coś nie gra, ale jeszcze nie wiedziałam co.
- O której umówiłaś się z tym chłopakiem?
- Na siedemnastą. - uśmiechnęłam się do niej lekko i powróciłam do malowania rzęs.
Jessika jeszcze przez jakiś czas mnie obserwowała, po czym zeszła na dół do kuchni. W jej zachowaniu widać było niepewność i zdenerwowanie tą całą sytuacją, co jeszcze bardziej zwiększało moją ciekawość, co do tej sprawy.
Postanowiłam jednak na razie to zostawić, a zająć się spotkaniem z Alanem, które mnie dzisiaj czekało. Kiedy spojrzałam na zegarek w moim telefonie, było za pięć siedemnasta, dlatego wróciłam do swojego pokoju i wzięłam z szafy swoją torebkę, do której włożyłam chusteczki, błyszczyk, małe lustereczko, portfel i telefon.
Zbiegłam po schodach i przejrzałam się w lusterku, zawieszonym w korytarzu. Zza framugi wyjrzała babcia, przyglądając mi się uważnie.
- Bawcie się dobrze, skarbie. - posłała mi przyjazny uśmiech, który odwzajemniłam.
W tym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi, dlatego zerknęłam jeszcze raz na swoje odbicie, poprawiłam kurtkę i otworzyłam gościowi, którym oczywiście okazał się Alan. Ubrany był w ciemnoszare rurki, T-shirt z nadrukiem, skórzaną, brązową kurtkę i czarne tenisówki.
- Cześć - przywitał się radosnym głosem. - Gotowa?
- Pewnie. - powiedziałam, wychodząc z domu i zamykając za sobą drzwi.
- Jak ci minął dzień? - zapytał, kiedy ruszyliśmy chodnikiem, w stronę galerii.
Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią.
- Monotonnie i nudno. Dzisiaj przyjechała moja przyjaciółka z Anglii, której nawet nie pamiętam. Było mi okropnie głupio trzymać ją na dystans, kiedy tam byłyśmy ze sobą blisko, z tego co wiem.
Chłopak zatrzymał się gwałtownie i obrócił mnie twarzą do siebie.
- Hej, to przecież nie twoja wina, że straciłaś pamięć! - palcem wskazującym podniósł do góry mój podbródek. - Nie możesz czuć się źle z tego powodu.
Wzięłam głęboki oddech, by się trochę zrelaksować.
- Nie ważne - szepnęłam, by zmienić temat. - Ale jest jedyny plus. Przypomniałam sobie jedno zdarzenie z mojego życia za granicą. Miałam chłopaka, który dał mi ten naszyjnik - wskazałam na wisiorek, zwisający spokojnie na mojej szyi. - Z tego co powiedziała mi Jessika, zostawił przy pierwszej, lepszej okazji. - dodałam, wzruszając ramionami.
Zapadła między nami cisza. Trwała ona aż do dotarcia do kina. Nie była ona niezręczna, a wręcz przeciwnie. Ani trochę nam nie przeszkadzała. Co jakiś czas zerkaliśmy na siebie ukradkiem, uśmiechając się do siebie nieśmiało. To było nasze pierwsze poważniejsze spotkanie, dlatego rozmowa nie bardzo się kleiła między nami. W końcu dotarliśmy do Cinema City i podchodząc do kasy, przyjrzeliśmy się repertuarom na dzisiejszy dzień.
- Co masz ochotę obejrzeć? - zwrócił się do mnie Alan.
***
- Jak podobał ci się film? - zapytałam, by rozpocząć rozmowę i zagłuszyć swoje myśli, kiedy wyszliśmy z sali kinowej, gdzie obejrzeliśmy Królewnę Śnieżkę i Łowcę. - Dla mnie był trochę sztuczny, oraz mało wciągający. Moim zdaniem, Kristen Stewart jest bardziej stworzona do ról typu tej co grała w Zmierzchu - przyznałam.
- Masz rację, ale oprócz tych szczegółów, film był całkiem dobry.
Przeszliśmy przez drzwi budynku i znaleźliśmy się na placu Manufaktury. O tej porze roku, już o godzinie dwudziestej robiło się ciemno. Na niebie dojrzeć świeciły już gwiazdy, ale na placu nie brakowało ludzi do towarzystwa. W tle leciała muzyka, a gdzie nie gdzie można było zobaczyć pokazy taneczne, sztuki walki czy po prostu osoby rozmawiające ze swoimi przyjaciółmi. Krótko mówiąc, mimo delikatnie późnej godziny, to miejsce tętniło życiem. Przechadzaliśmy się między tłumem, prowadząc luźną pogawędkę na temat obejrzanego filmu. Cóż lepszego wieczoru, nie mogłam sobie wymarzyć.
- Masz ochotę coś zjeść? Możemy wziąć coś na wynos z tej knajpki i usiąść na jakiejś ławce. - zaproponował mój towarzysz, wskazując na przepełnioną gośćmi restaurację, po naszej prawej stronie.
Przytaknęłam głową z wielkim entuzjazmem. Cóż byłam w ciąży, przez co mój apetyt nieco wzrósł, a w tym momencie bym głodna jak wilk.
***
Dwadzieścia minut później siedzieliśmy na jednej z ławek, śmiejąc się i rozmawiając na wszelkiego rodzaju tematy. Przy Alanie, wszystkie problemy schodziły na drugi tor, po prostu dzięki niemu mogłam zapomnieć i zacząć się bawić. Tańce i muzyka wokół nas, dodawała niesamowitego nastroju, więc nasze humory nawet o odrobinkę się nie pogorszyły.
- Co ty na to, by się powoli zbierać? - spojrzałam na bruneta. - Dochodzi dwudziesta trzecia, nie chcę by nasze babcie się martwiły.
- Rzeczywiście jest już trochę późno. - zerknął na godzinę, wypuszczając powietrze z ust. - No więc, chodźmy.
Spacerkiem ruszyliśmy w stronę mojego domu. Ruch na ulicach zmniejszył się o połowę, a w związku z tym, że była niedziela i większość ludzi nie pracuje, na chodnikach pojawiała się niewielka ilość osób. Gwiazdy świeciły nam nad głowami, a księżyc oświetlał delikatnie nasze twarze.
W końcu dotarliśmy przed dom mojej babci.
- Dziękuje ci za ten wypad do kina i spacer. Na prawdę dzięki tobie, miałam okazję miło spędzić czas. - powiedziałam z miłym uśmiechem.
- Polecam się na przyszłość. - zażartował, salutując.
Zaśmiałam się.
Zapadła między nami cisza, podczas której patrzyliśmy sobie w oczy. Alan powoli zaczął przysuwać swoje usta do moich. Kiedy nasze wargi się styknęły, gwałtownie odsunęłam od siebie chłopaka.
- Alan, przepraszam, ale nie mogę. - powiedziałam - To dla mnie za wcześnie. - dodałam, odwracając się.
Zerknęłam jeszcze raz przelotnie na bruneta i weszłam do domu, zamykając za sobą drzwi.

Od autorki: 
Nareszcie jest czwarty rozdział! Dodaję go z lekkim opóźnieniem, ponieważ wyskoczył mi niespodziewany wyjazd do rodziny, dlatego nie miałam możliwości nic napisać. Wróciłam wczoraj, ale chciałam dodać ten rozdział akurat na urodziny Liama. 
DZIĘKUJE KOCHANI ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM! JESTEŚCIE CUDNI. ♥

sobota, 24 sierpnia 2013

Versatile Blogger Award

Hej wszystkim, piszę do was dlatego, ponieważ zostałam nominowana do The Versatile Blogger przez moją wierną czytelniczkę DreamsCome True  z bloga Od nienawiści do miłości
Kochana, ogromnie Ci dziękuje za tą nominację. Nawet nie wyobrażasz jak bardzo byłam zaskoczona, sprawiłaś mi tym wielką radość.


Zasady:
1. Podziękować za nominację osobie, przez którą zostałeś włączony do gry.
2. Pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby.
4. Nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują.
5. Poinformować o fakcie nominowania autorów blogów. 

Fakty o mnie: 
1. Mam na imię Ania
2. 26 marca skończyłam 14 lat. 
3. Należę do czterech fandomów: Directioners, Beliebers, Lovatics, Kwiatonators . Ale słucham też Seleny, Little Mix, One Republic, Ed'a Sherran'a, Birdy, Taylor Swift. 
4. Directioners jestem od roku, Belieber od prawie dziewięciu miesięcy, Lovatics od jakiegoś miesiąca, a Kwiatonators od dwóch tygodni. 
5. Uwielbiam czytać książki.
6. Moim ulubieńcem jest Niall.
7. W przeszłości byłam ogromną fanką Jonas Brothers.

Nominowane blogi: 



p

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 3

~Jak się czujesz, stary?~

~Niall, proszę odezwij się! ~

~Możesz odebrać, kiedy do ciebie dzwonię?~

~Daj znak życia, do cholery!~

~Odezwij się, błagam. Martwimy się~

~Napisz chociaż sms'a!~

~Gdzie ty jesteś, Niall?!~

~Do chuja pana, Horan odezwij się! Kurwa, błagam. ~


Martwili się, rozumiem. Ale oni też powinni uszanować to, że muszę odpocząć, pobyć sam. Jak się czuje? A jak mogę się czuć, po utracie najważniejszej dla mnie osoby? Myśl, że więcej nie zobaczę jej na oczy i to jeszcze z mojej winy, mnie przytłaczała. To nie miało tak się skończyć. Mieliśmy być razem, do końca. Mieliśmy mieć dom na obrzeżach miasta, gromadkę dzieci, kota i co najważniejsze, siebie nawzajem.
Telefon rozbrzmiał po raz enty, a dźwięk dzwonka, oznaczającego nowe połączenie rozniósł się po mieszkaniu. Już nawet nie sprawdzałem, kto tym razem, próbuje się do mnie dodzwonić. Przez całe tygodnie siedziałem w jednym miejscu, wpatrując się w jeden punkt na ścianie. Nie mogłem jeść, ani spać. Wyrzuty sumienia i tęsknota za Mai'ą, wypruwała ze mnie całą ochotę do życia. Wiele razy myślałem o samobójstwie, ale to byłoby zbyt proste. Wiedziałem, że nie potrafię żyć bez tej blondyny, ale nie mogłem się poddać. Musiałem być silny. Dla niej.
- Synku, odbierz telefon. Przyjaciele, na pewno bardzo się o ciebie martwią. - przy moim ramieniu znalazła się mama, głaszcząc mnie po policzku.
Pokiwałem głową potulnie i posłałem jej leciutki uśmiech, by choć na chwilę odpoczęła. Przez cały mój pobyt tutaj, bardzo o mnie dbała i wspierała.
Kiedy moja komórka zadzwoniła drugi raz, postanowiłem odebrać, chociażby dla własnego spokoju. Kciukiem wcisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem urządzenie do ucha.
- Halo?
- Niall, nareszcie! - po drugiej stronie usłyszałem głośne westchnięcie ulgi Liam'a. - Dlaczego nie dawałeś znaku życia? Baliśmy się o ciebie.
Miał roztrzęsiony głos. Zrobiło mi się głupio. Im też musiało być ciężko po śmierci Mai, a ja narobiłem im jeszcze więcej zmartwień, ograniczając z nimi kontakt.
- Wiem, przepraszam Li. Musiałem pobyć trochę sam, po prostu pomyśleć. Żyję i mam się dobrze.
- Gdzie jesteś?
- W Irlandii, u mamy. - wyjaśniłem, przeczesując palcami swoją grzywkę. - Spokojnie,  ma na mnie oko.
-  Kiedy wracasz?
- Jeszcze nad tym nie myślałem, ale wrócę.
- Obiecujesz? - szepnął.
- Obiecuję.

Obiecałem i słowa, musiałem dotrzymać. 
Ciągnąc za sobą walizkę, której koła wydawały cichy turkot, podążałem ku taksówce, stojącej przed budynkiem lotniska. Paparazzi robiło mi mnóstwo zdjęć, ale tym razem nie miałem siły nawet zasłonić się dłońmi. Nie obchodziło mnie również to, że trafię na nagłówki gazet jako wokalista zespołu One Direction w depresji. Wsiadłem do pojazdu i podając kierowcy adres naszego wspólnego mieszkania, rozsiadłem się wygodnie w fotelu. Czułem spojrzenie ów mężczyzny na sobie, kiedy spoglądał w lusterko. Wiedziałem, że ma ochotę o coś zapytać.
Spojrzałem na niego spod byka.
- Chce pan autograf? - zapytałem prosto z mostu.
- Przepraszam pana. Nie chciałem o to pytać, ze względu na pański humor, ale moja córka jest waszą wielką fanką i oszalałaby na widok autografu. - nadal skupiony na drodze, zerkał tylko kontem oka w lusterko.
- Nic nie szkodzi. Dziękuje, że nie jest pan taki nachalny. Oczywiście, że dam pańskiej córce autograf. - uśmiechnąłem się do niego lekko i wyciągnąłem zdjęcie naszego zespołu, które Paul rozkazał nam ze sobą nosić. - Jak córka ma na imię?
- Maia.
Zamarłem.
Przełknąłem ogromną gulę, która ni stąd ni zowąd, powstała w moim gardle i nabazgrałem swój tak dobrze wyćwiczony już podpis.
Zorientowałem się, że znajdujemy się już pod wskazanym przeze mnie adresem, dlatego oddałem kierowcy zdjęcie z autografem. Kiedy chciałem wyjąć swój portfel, mężczyzna zatrzymał mnie gestem dłoni.
- Autograf starczy. Dziękuje panu bardzo, panie Horan. - kolejny raz posłałem mu ciepły uśmiech. Był na prawdę miłym człowiekiem. - Miłego dnia.
Wysiadłem z samochodu, rzucając krótkie, ale przepełnione życzliwością "Do widzenia" i zamknąłem drzwi.

- Jest tu kto? - krzyknąłem, kiedy znalazłem się w korytarzu naszego wspólnego domu. - Chłopaki?
Po kilku sekundach dało się słyszeć głośne tupoty stóp na schodach. Pierwszy moim oczom ukazał się Liam, następnie Zayn, a zaraz po nim Harry i Louis, który potknął się o własne nogi i upadł na podłogę z głośnym hukiem, przewracając przy okazji Harry'ego i resztę chłopaków.
Mimo złego humoru, który towarzyszył mi od kilkunastu dni, nie potrafiłem nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Cała czwórka spojrzała na mnie zszokowana, a po chwili sami zaczęli się śmiać.
- Moje kochane niezdary. - szepnąłem, ale na tyle głośno by mogli mnie usłyszeć i ruszyłem w ich stronę.
Zrobiliśmy grupowy uścisk, zaraz po tym jak pomogłem im wstać z zimnej posadzki korytarza. Tak bardzo brakowało mi ich wygłupów, czy zwykłej rozmowy z nimi. Tym bardziej po śmierci Mai, kiedy potrzebowałem pomocy i bliskości rodziny i przyjaciół. Wiedziałem, że mogłem tą pomoc od nich otrzymać, że mogłem na nich liczyć w każdym momencie.
- Martwiliśmy się o ciebie. - pierwszy odezwał się Zayn, który widocznie nie wyspał się porządnie od kilku dobrych dni. Z resztą reszta nie wyglądała lepiej.
Ogarnęło ogromne poczucie winy. Przez moje samolubstwo cierpieli moi najbliżsi.
- Przepraszam, nie chciałem się przed wami chować. Ja po prostu potrzebowałem chwili spokoju, przemyślenia. Wiem, że wy również przeżyliście bardzo śmierć Mai, a ja nie powinienem dokładać wam więcej zmartwień. Musimy przetrwać to razem.
- Może nie stójmy w korytarzu, chodźmy do salonu.
Liam poprowadził nas do dużego pokoju, byśmy mogli po chwili zasiąść na dużych brązowych kanapach. Przez dłuższy czas panowała między nami cisza. Każdy układał w myślach słowa, które chciał wypowiedzieć.
- Niall... - zaczął Harry - Jak się trzymasz?
- Nie jest jakoś super, bo każda rzecz w tym domu mi o niej przypomina. - przyznałem, czując ponownie narastającą we mnie pustkę i tęsknotę. - Ale nie rozmawiajmy o mnie, okej? Co słychać u dziewczyn?
- Sam się dowiesz, za chwilę powinny być. - Louis, zerknął na telefon i zrobił zamyśloną minę. Nie wyglądał najlepiej, po wypadku. Jego prawa ręka nadal była w gipsie, a na policzku widniała lekko widoczna szrama po zadrapaniu. Był blady, a pod oczami widać było cienie. - Dlaczego mi się przyglądasz?
- Mizernie wyglądasz, dobrze się czujesz? - zmartwiłem się jego stanem. Był moim przyjacielem.
- Szczerze powiedziawszy nie za dobrze, ale przejdzie mi. - przyłożył sobie dłoń do czoła i oparł o zagłówek fotela, na którym siedział.
- Uh, może chcesz się położyć? - zaproponował mu Harry, oferując mu pomoc. - Mogę ci pomóc dojść do twojego pokoju.
Louis popatrzył na niego nieobecnym i zmęczonym wzrokiem, ale lekko kiwnął głową i podniósł się do pozycji stojącej. Zachwiał się, ale w odpowiednim momencie jego ramię złapał loczkowaty i utrzymał w miejscu. Szatyn posłał przyjacielowi pełne podziękowania spojrzenie, po czym podążyli razem ku schodów.
Poprawiłem się na swoim siedzeniu i skierowałem swój wzrok na Zayn'a, który bawił się nerwowo swoimi dłońmi. Liam także siedział, wpatrując się tępo w ścianę zamyślony. Wiedziałem co działo się teraz w ich głowach. Znałem ich bardzo dobrze i nie musieli mi mówić o co chodzi. Martwili się o Lou.
- Jak długo, tak źle się czuje?
- Od śmierci Mai, ale jestem pewny, że już wcześniej nie było z nim dobrze. Co najgorsze, nawet nie chce słyszeć o żadnym szpitalu, ani badaniach. - odezwał się Liam, zmęczonym głosem.
- Nie mamy już siły walczyć z jego uporem. - powiedział Zayn - Nikogo nie chce słuchać.
- Może ja spróbuję. Wiem, że mnie nie posłucha, ale spróbuję.
- To dobry pomysł, ale jutro bo zasnął. - w pokoju ponownie zjawił się Harry.
- Chłopaki? - głos Danielle dobiegł z korytarza.
- W salonie - odpowiedział krótko Zayn, a po chwili w drzwiach pojawiła się brunetka razem z Eleanor, Perrie i Jessiką.
Znów uderzyła mnie fala tęsknoty i smutku. Między nimi brakowało tylko Mai, ale jej już nie będzie. Już jej nie zobaczę.
- Cześć Niall. - dziewczyny przytuliły mnie na powitanie. Na końcu była Danielle, która szepnęła mi na ucho - Jak się czujesz?
- Dobrze, ale tęsknie za nią. - powiedziałem, równie cicho.
- Ja też. Bardzo za nią tęsknię.
Wtuliłem się w nią mocniej. Potrzebowałem bliskości osoby, której mogłem ufać. Komu jak komu, ale Danielle ufałem bardzo. Jeszcze przed poznaniem Mai, byłem z nią dość blisko, jak rodzeństwo. Zawsze mogłem na nią liczyć, niezależnie od sytuacji.
- Bardzo za nią tęsknię. - powtórzyła ciszej, jakby do siebie.

Od autorki:
Wieeeem, przepraszam! Znów długo nie było rozdziału, ale kompletnie nie miałam pomysłu co w nim napisać. Jest krótszy, ale za to szybciej będzie dodany następny. 
Komentujcie! :) 

wtorek, 6 sierpnia 2013

Notka informacyjna

Jak niektórzy może zauważyli, pojawiła się nowa zakładka "Informowani". Jeśli chcecie zostać poinformowani o każdym nowym rozdziale, to zgłaszajcie się w tej zakładce :)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 2

- Maju, zejdź proszę na dół. Chcę ci kogoś przedstawić. - wołanie babci, rozniosło się po mieszkaniu.
- Już schodzę.
Przeglądając się w lusterku, poprawiłam swoje ubranie i wyszłam na korytarz. Z parteru słychać było ciche, przytłumione rozmowy, jednak nie rozpoznałam żadnego z głosów. Powoli zeszłam ze schodów, a moim oczom ukazała się, kobieta o brązowych włosach i miłym wyrazie twarzy, mniej więcej w wieku mojej babci.
Obok niej stał wysoki, ciemnowłosy chłopak o piwnych oczach i pięknym uśmiechu. Ubrany był w szarą koszulę z bordowym krawatem, ciemno-szare rurki i szarą bluzę. Na nogach miał czarne nike, a na nosie tego samego koloru okulary, typu kujonki.
- Wnusiu, poznaj moją przyjaciółkę Teresę i jej wnuczka. - wymieniona dwójka, uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
- Cześć, jestem Alan. Miło mi cię poznać.
- Maja, mi również. - obdarzyłam go miłym uśmiechem.
- Twoja babcia, wiele nam o tobie opowiadała. - wtrąciła pani Teresa. - Janinko, zrobisz mi kawy? Niech sobie młodzi porozmawiają. - zerknęła na nią znacząco.
- A może, przejdziecie się na spacer. Taka ładna pogoda jak na początek września, szkoda ją zmarnować. - zaproponowała babcia.
- Co ty na to? - zwrócił się do mnie ciemnowłosy. Kurcze kogoś mi przypominał...
- Dobry pomysł, tylko jeśli pozwolisz, muszę się przebrać. To zajmie tylko chwilkę. - spojrzałam
na niego błagalnie.
- Oczywiście, poczekam. Leć. - uśmiechnął się do mnie.

Wbiegłam po schodach, przeskakując co dwa schodki i weszłam do pokoju. Stanęłam przed moją szafą zastanawiając się, co ubrać. Miałam tak dużo ciuchów, a i tak miałam problem. W końcu wybrałam, krótkie czarne spodenki, białą koszulkę z nadrukiem i szary sweterek z długimi rękawami. Na stopy włożyłam ciemno-szare sandałki. Na nadgarstki nałożyłam jeszcze bransoletki, a na szyi uwiesiłam naszyjnik z serduszkiem, który nawet nie wiem skąd mam. Poprawiłam delikatnie włosy i stwierdziłam, że jestem gotowa.
Alan stał już przy drzwiach, cierpliwie na mnie czekając. Sprawiał wrażenie bardzo miłego i wyrozumiałego na kobiece potrzeby.
- Możemy iść. - obdarzyłam go uśmiechem.
Chłopak odetchnął z ulgą i otworzył drzwi wyjściowe.

***

Spacerowaliśmy po parku, poruszając wszystkie możliwe tematy. Od ulubionej muzyki, przez podróże, aż po hobby. Opowiedziałam mu o moim ulubionym zespole, One Direction. Mówiąc na ich temat, czułam dziwną pustkę i tęsknotę. Czy to odczuwają Directioners? Alan natomiast opowiedział mi o jego ukochanych wykonawcach tj. Linkin Park czy Lemon. Był na prawdę ciekawym człowiekiem.
- Jak długo jesteś w Polsce? - spytał, zerkając na mnie ukradkiem, kiedy usiedliśmy na jednej z ławek, by trochę odsapnąć.
- Razem z pobytem w szpitalu, około trzech tygodni. - zaczęłam bawić się swoimi rękoma. To już siódmy tydzień ciąży.
- Na prawdę nic nie pamiętasz z pobytu w Londynie?
- Nic a nic. Kiedy kładę się spać i zamykam oczy, w myślach pojawiają mi się dziwne obrazy, ale są zbyt rozmazane by cokolwiek z nich zrozumieć. Dziwnie się czuję z tym, że nie pamiętam dobrych dwóch miesięcy mojego życia. Czasem mam wrażenie, że ludzie coś przede mną ukrywają, ale nie mam pojęcia co to jest i dlaczego.
- Może zmieńmy temat. Nie chcę by było ci przeze mnie smutno. - zaproponował.
- Nie, nic mi nie będzie. - uśmiechnęłam się do niego szeroko. - A ty pochodzisz z Polski?
- Moja mama urodziła się w Polsce, ale mój tata jest holendrem. Moi rodzice mieszkają w Amsterdamie, a ja studiuję i mieszkam tutaj w Łodzi, u babci. - wyjaśnił.
- Jak tam jest? - spojrzał na mnie pytająco. - W Holandii. Nigdy tam nie byłam.
- To wspaniały kraj, ale do Polski dużo mu brakuje. Obiecuję ci, że kiedyś cię zabiorę i przedstawię moim rodzicom. - uśmiechnął się na ten pomysł.
- Bardzo chętnie. Co studiujesz?
- Psychologię.
Zapadła chwilowa cisza, jakby Alan zastanawiał się o co zapytać.
- Moja babcia mówiła, że jesteś w ciąży. Więc ty...
- Zostałam zgwałcona. - przerwałam jego wypowiedź. - Przynajmniej tak mi powiedzieli. Ale ja tego nie czuję. Nie mam urazu do mężczyzn. Ciebie się nie boję, a jesteś facetem.
- Każda dziewczyna jest inna i inaczej to odbiera. Czasem w umyśle zostaje ci obraz tego mężczyzny, a czasem po prostu o tym zapominasz. Jesteś silną dziewczyną, bardzo dużo przeszłaś. Myślę, że to dlatego nie masz urazu. Mimo wszystko, pamiętaj, że możesz zawsze na mnie liczyć. - dodał.
Zerknęłam na godzinę, dochodziła osiemnasta.
- Wracamy? - zapytał ciemnowłosy, zupełnie jakby czytał w moich myślach.
Pokiwałam głową na znak zgody.

***

Po kolacji, usiadłam razem z babcią w salonie. Czułam jej spojrzenie na sobie, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Wiedziałam, że była ciekawa mojego spaceru z Alanem.
- No i jak? - zaczęła. - Spotkacie się jeszcze?
- Ale z kim? - udawałam, że nie wiem o kogo chodzi.
- No z Alankiem, a z kim. - oburzyła się kobieta. - Widziałyśmy,  że się polubiliście.
- Znam go nie całe pięć godzin. Wymieniliśmy się numerami i umówiliśmy na jutro do kina. Ale to nie jest randka. To zwykłe spotkanie dwóch znajomych. - podkreśliłam od razu.
Na prawdę polubiłam Alana za jego naturalność i poczucie humoru. Był na prawdę przystojny i bardzo miły, ale nie liczyłam na nic więcej niż przyjaźń. W głębi serca czułam, że kogoś mi brakuje i za nic nie mogłam od siebie odpędzić myśli, że może podczas pobytu w Anglii w kimś się zakochałam.
- Babciu? - odezwałam się po kilkuminutowej ciszy.
- Tak, kochanie?
- Czy ja w Londynie, no wiesz... - nie mogłam znaleźć odpowiednich słów - miałam chłopaka?
Starsza kobieta odwróciła gwałtownie głowę w moją stronę, wyraźnie zszokowana moim pytaniem, lecz nieudolnie próbowała to ukryć. Odchrząknęła delikatnie, starając się by wyglądać naturalnie.
- Z tego co mi opowiadała Jessie, umawiałaś się z kilkoma na randkę, ale nic poważniejszego z tego nie wyszło. - spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. - Chcesz o coś jeszcze zapytać? - dodała, przełączając kanały w telewizji.
Pokręciłam głową, przenosząc swój wzrok na ekran telewizora. Nagle babcia trafiła na kanał muzyczny, na którym akurat leciała nowa piosenka mojego ulubionego zespołu. Zabrałam jej pilota i pogłośniłam, nucąc sobie piosenkę.
Kiedy na ekranie pojawiły się uśmiechnięte buzie pięciu chłopaków, ponownie ogarnęło mnie dziwne uczucie tęsknoty. Czułam jakbym znała ich długi czas, jakbym wiedziała o nich wszystko, a tak na prawdę nigdy w życiu ich nie spotkałam.
Akurat w tym momencie zadzwonił telefon babci. Kobieta poderwała się z miejsca i odebrała, zmierzając do kuchni. Słyszałam tylko szczątki rozmowy, dlatego postanowiłam podejść bliżej drzwi.
- Nie, powiedziałam tylko o tobie... Oczywiście, że możesz przyjechać, Jessiko... Nic sobie nie przypomniała do tej pory... - w tym momencie zobaczyła mnie. - Porozmawiamy jak przyjedziesz, dobrze? Do widzenia.
Odłożyła telefon i przeniosła swój wzrok na moją osobę.
- Z kim rozmawiałaś? - podeszłam bliżej.
- Z twoją przyjaciółką z Anglii, Jessiką. Przylatuje do nas jutro, cieszysz się? - pokiwałam głową.
Tak na prawdę miałam mieszane uczucia. Chciałam ją zobaczyć, mogła mi opowiedzieć co się zdarzyło przez ten cały czas, kiedy przebywałam w Londynie. Ale z drugiej strony, bałam się tego spotkania, a raczej tego co mogę się od niej dowiedzieć.

- Pójdę się położyć, dobrze? Dzisiejszy dzień, był pełen wrażeń. - westchnęłam i ruszyłam, w stronę łazienki.

Po wzięciu długiej i gorącej kąpieli, położyłam się do łóżka. Zgasiłam lampkę nocną i zamknęłam oczy, gdy nagle zabrzęczał mój telefon. Sięgnęłam po urządzenie, by po chwili jasny ekran oślepił moją twarz.
Uśmiechnęłam się na widok, przysłanej przez Alana wiadomości. Szybko wystukałam na klawiaturze odpowiedź i kliknęłam wyślij. Z o wiele lepszym humorem, ponownie zamknęłam oczy. Przez mój umysł ponownie przewinęły się trudne do odczytania, ale znajome obrazy. Czułam się źle z myślą, że nie pamiętam najważniejszych dla mnie osób. Osób, które tyle dla mnie zrobiły.

***
Zeszłam do kuchni, kiedy babcia robiła już obiad. Obydwie przygotowywałyśmy się do przyjazdu Jessiki. Babcia, nie mogła się jej doczekać, ja natomiast byłam ciekawa jej osoby. W końcu nawet nie pamiętam jak wygląda, ani jaka jest. Miałam tylko nadzieję, że nie zrobię jej przykrości.
Została godzina do wylądowania samolotu Jessiki, kiedy przyjechaliśmy na lotnisko, a ja co bardziej się denerwowałam. Dziadek próbował mnie uspokoić, co nie do końca mu wychodziło. W końcu, po długim, męczącym wyczekiwaniu, po hali lotniskowej rozniósł się miły, kobiecy głos, świadczący, że samolot Londyn-Łódź właśnie wylądował.
Po niecałych dziesięciu minutach podeszła do nas uśmiechnięta szatynka, mniej więcej mojego wzrostu. Ubrana była w krótkie jeansowe spodenki z postrzępionymi nogawkami i brązowym paskiem, białą bokserkę z dekoltem i beżowy sweterek. Przez jej ramię zawieszona była biała torba z ćwiekami, a na nogach znajdowały się beżowe baleriny. Jej włosy zostały rozpuszczone co dodawało uroku całej stylizacji i musiałam przyznać, że wyglądała świetnie.
- Cześć May.



Od autorki:
Tak kolejny rozdział drugiej części :) Proszę o komentarze, każdego kto czyta. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne :)