poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 3

~Jak się czujesz, stary?~

~Niall, proszę odezwij się! ~

~Możesz odebrać, kiedy do ciebie dzwonię?~

~Daj znak życia, do cholery!~

~Odezwij się, błagam. Martwimy się~

~Napisz chociaż sms'a!~

~Gdzie ty jesteś, Niall?!~

~Do chuja pana, Horan odezwij się! Kurwa, błagam. ~


Martwili się, rozumiem. Ale oni też powinni uszanować to, że muszę odpocząć, pobyć sam. Jak się czuje? A jak mogę się czuć, po utracie najważniejszej dla mnie osoby? Myśl, że więcej nie zobaczę jej na oczy i to jeszcze z mojej winy, mnie przytłaczała. To nie miało tak się skończyć. Mieliśmy być razem, do końca. Mieliśmy mieć dom na obrzeżach miasta, gromadkę dzieci, kota i co najważniejsze, siebie nawzajem.
Telefon rozbrzmiał po raz enty, a dźwięk dzwonka, oznaczającego nowe połączenie rozniósł się po mieszkaniu. Już nawet nie sprawdzałem, kto tym razem, próbuje się do mnie dodzwonić. Przez całe tygodnie siedziałem w jednym miejscu, wpatrując się w jeden punkt na ścianie. Nie mogłem jeść, ani spać. Wyrzuty sumienia i tęsknota za Mai'ą, wypruwała ze mnie całą ochotę do życia. Wiele razy myślałem o samobójstwie, ale to byłoby zbyt proste. Wiedziałem, że nie potrafię żyć bez tej blondyny, ale nie mogłem się poddać. Musiałem być silny. Dla niej.
- Synku, odbierz telefon. Przyjaciele, na pewno bardzo się o ciebie martwią. - przy moim ramieniu znalazła się mama, głaszcząc mnie po policzku.
Pokiwałem głową potulnie i posłałem jej leciutki uśmiech, by choć na chwilę odpoczęła. Przez cały mój pobyt tutaj, bardzo o mnie dbała i wspierała.
Kiedy moja komórka zadzwoniła drugi raz, postanowiłem odebrać, chociażby dla własnego spokoju. Kciukiem wcisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem urządzenie do ucha.
- Halo?
- Niall, nareszcie! - po drugiej stronie usłyszałem głośne westchnięcie ulgi Liam'a. - Dlaczego nie dawałeś znaku życia? Baliśmy się o ciebie.
Miał roztrzęsiony głos. Zrobiło mi się głupio. Im też musiało być ciężko po śmierci Mai, a ja narobiłem im jeszcze więcej zmartwień, ograniczając z nimi kontakt.
- Wiem, przepraszam Li. Musiałem pobyć trochę sam, po prostu pomyśleć. Żyję i mam się dobrze.
- Gdzie jesteś?
- W Irlandii, u mamy. - wyjaśniłem, przeczesując palcami swoją grzywkę. - Spokojnie,  ma na mnie oko.
-  Kiedy wracasz?
- Jeszcze nad tym nie myślałem, ale wrócę.
- Obiecujesz? - szepnął.
- Obiecuję.

Obiecałem i słowa, musiałem dotrzymać. 
Ciągnąc za sobą walizkę, której koła wydawały cichy turkot, podążałem ku taksówce, stojącej przed budynkiem lotniska. Paparazzi robiło mi mnóstwo zdjęć, ale tym razem nie miałem siły nawet zasłonić się dłońmi. Nie obchodziło mnie również to, że trafię na nagłówki gazet jako wokalista zespołu One Direction w depresji. Wsiadłem do pojazdu i podając kierowcy adres naszego wspólnego mieszkania, rozsiadłem się wygodnie w fotelu. Czułem spojrzenie ów mężczyzny na sobie, kiedy spoglądał w lusterko. Wiedziałem, że ma ochotę o coś zapytać.
Spojrzałem na niego spod byka.
- Chce pan autograf? - zapytałem prosto z mostu.
- Przepraszam pana. Nie chciałem o to pytać, ze względu na pański humor, ale moja córka jest waszą wielką fanką i oszalałaby na widok autografu. - nadal skupiony na drodze, zerkał tylko kontem oka w lusterko.
- Nic nie szkodzi. Dziękuje, że nie jest pan taki nachalny. Oczywiście, że dam pańskiej córce autograf. - uśmiechnąłem się do niego lekko i wyciągnąłem zdjęcie naszego zespołu, które Paul rozkazał nam ze sobą nosić. - Jak córka ma na imię?
- Maia.
Zamarłem.
Przełknąłem ogromną gulę, która ni stąd ni zowąd, powstała w moim gardle i nabazgrałem swój tak dobrze wyćwiczony już podpis.
Zorientowałem się, że znajdujemy się już pod wskazanym przeze mnie adresem, dlatego oddałem kierowcy zdjęcie z autografem. Kiedy chciałem wyjąć swój portfel, mężczyzna zatrzymał mnie gestem dłoni.
- Autograf starczy. Dziękuje panu bardzo, panie Horan. - kolejny raz posłałem mu ciepły uśmiech. Był na prawdę miłym człowiekiem. - Miłego dnia.
Wysiadłem z samochodu, rzucając krótkie, ale przepełnione życzliwością "Do widzenia" i zamknąłem drzwi.

- Jest tu kto? - krzyknąłem, kiedy znalazłem się w korytarzu naszego wspólnego domu. - Chłopaki?
Po kilku sekundach dało się słyszeć głośne tupoty stóp na schodach. Pierwszy moim oczom ukazał się Liam, następnie Zayn, a zaraz po nim Harry i Louis, który potknął się o własne nogi i upadł na podłogę z głośnym hukiem, przewracając przy okazji Harry'ego i resztę chłopaków.
Mimo złego humoru, który towarzyszył mi od kilkunastu dni, nie potrafiłem nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Cała czwórka spojrzała na mnie zszokowana, a po chwili sami zaczęli się śmiać.
- Moje kochane niezdary. - szepnąłem, ale na tyle głośno by mogli mnie usłyszeć i ruszyłem w ich stronę.
Zrobiliśmy grupowy uścisk, zaraz po tym jak pomogłem im wstać z zimnej posadzki korytarza. Tak bardzo brakowało mi ich wygłupów, czy zwykłej rozmowy z nimi. Tym bardziej po śmierci Mai, kiedy potrzebowałem pomocy i bliskości rodziny i przyjaciół. Wiedziałem, że mogłem tą pomoc od nich otrzymać, że mogłem na nich liczyć w każdym momencie.
- Martwiliśmy się o ciebie. - pierwszy odezwał się Zayn, który widocznie nie wyspał się porządnie od kilku dobrych dni. Z resztą reszta nie wyglądała lepiej.
Ogarnęło ogromne poczucie winy. Przez moje samolubstwo cierpieli moi najbliżsi.
- Przepraszam, nie chciałem się przed wami chować. Ja po prostu potrzebowałem chwili spokoju, przemyślenia. Wiem, że wy również przeżyliście bardzo śmierć Mai, a ja nie powinienem dokładać wam więcej zmartwień. Musimy przetrwać to razem.
- Może nie stójmy w korytarzu, chodźmy do salonu.
Liam poprowadził nas do dużego pokoju, byśmy mogli po chwili zasiąść na dużych brązowych kanapach. Przez dłuższy czas panowała między nami cisza. Każdy układał w myślach słowa, które chciał wypowiedzieć.
- Niall... - zaczął Harry - Jak się trzymasz?
- Nie jest jakoś super, bo każda rzecz w tym domu mi o niej przypomina. - przyznałem, czując ponownie narastającą we mnie pustkę i tęsknotę. - Ale nie rozmawiajmy o mnie, okej? Co słychać u dziewczyn?
- Sam się dowiesz, za chwilę powinny być. - Louis, zerknął na telefon i zrobił zamyśloną minę. Nie wyglądał najlepiej, po wypadku. Jego prawa ręka nadal była w gipsie, a na policzku widniała lekko widoczna szrama po zadrapaniu. Był blady, a pod oczami widać było cienie. - Dlaczego mi się przyglądasz?
- Mizernie wyglądasz, dobrze się czujesz? - zmartwiłem się jego stanem. Był moim przyjacielem.
- Szczerze powiedziawszy nie za dobrze, ale przejdzie mi. - przyłożył sobie dłoń do czoła i oparł o zagłówek fotela, na którym siedział.
- Uh, może chcesz się położyć? - zaproponował mu Harry, oferując mu pomoc. - Mogę ci pomóc dojść do twojego pokoju.
Louis popatrzył na niego nieobecnym i zmęczonym wzrokiem, ale lekko kiwnął głową i podniósł się do pozycji stojącej. Zachwiał się, ale w odpowiednim momencie jego ramię złapał loczkowaty i utrzymał w miejscu. Szatyn posłał przyjacielowi pełne podziękowania spojrzenie, po czym podążyli razem ku schodów.
Poprawiłem się na swoim siedzeniu i skierowałem swój wzrok na Zayn'a, który bawił się nerwowo swoimi dłońmi. Liam także siedział, wpatrując się tępo w ścianę zamyślony. Wiedziałem co działo się teraz w ich głowach. Znałem ich bardzo dobrze i nie musieli mi mówić o co chodzi. Martwili się o Lou.
- Jak długo, tak źle się czuje?
- Od śmierci Mai, ale jestem pewny, że już wcześniej nie było z nim dobrze. Co najgorsze, nawet nie chce słyszeć o żadnym szpitalu, ani badaniach. - odezwał się Liam, zmęczonym głosem.
- Nie mamy już siły walczyć z jego uporem. - powiedział Zayn - Nikogo nie chce słuchać.
- Może ja spróbuję. Wiem, że mnie nie posłucha, ale spróbuję.
- To dobry pomysł, ale jutro bo zasnął. - w pokoju ponownie zjawił się Harry.
- Chłopaki? - głos Danielle dobiegł z korytarza.
- W salonie - odpowiedział krótko Zayn, a po chwili w drzwiach pojawiła się brunetka razem z Eleanor, Perrie i Jessiką.
Znów uderzyła mnie fala tęsknoty i smutku. Między nimi brakowało tylko Mai, ale jej już nie będzie. Już jej nie zobaczę.
- Cześć Niall. - dziewczyny przytuliły mnie na powitanie. Na końcu była Danielle, która szepnęła mi na ucho - Jak się czujesz?
- Dobrze, ale tęsknie za nią. - powiedziałem, równie cicho.
- Ja też. Bardzo za nią tęsknię.
Wtuliłem się w nią mocniej. Potrzebowałem bliskości osoby, której mogłem ufać. Komu jak komu, ale Danielle ufałem bardzo. Jeszcze przed poznaniem Mai, byłem z nią dość blisko, jak rodzeństwo. Zawsze mogłem na nią liczyć, niezależnie od sytuacji.
- Bardzo za nią tęsknię. - powtórzyła ciszej, jakby do siebie.

Od autorki:
Wieeeem, przepraszam! Znów długo nie było rozdziału, ale kompletnie nie miałam pomysłu co w nim napisać. Jest krótszy, ale za to szybciej będzie dodany następny. 
Komentujcie! :) 

11 komentarzy:

  1. jeju te ostatnie wersy.. aż mi się smutno zrobiło. Niall kochanie uśmiechnij się ona żyje ! hah .. Cudowny rozdział, z resztą jak każdy. Czekam na nn.;d Życzę Ci weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jak to czytałam to się popłakałam nie umiem już z tego co tu się dzieje :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak to czytałam o mi się smutno zrobiło :( czekam na następny roździał

    OdpowiedzUsuń
  4. jej .. no normalnie przez cały czas czytania miałam ochotę krzyknąć : Horan ogarnij dupę ! Przecież ona żyje i jest z tobą w ciąży idioto!
    ale sobie skojarzyłam, że skoro Jessica tu jest to jeszcze nie wiedzą, że May żyje ;(
    tak straaaaaaaaaaaasznie mi ich żal ..
    no normalnie aż żałuję, że nie jestem w tym opowiadaniu
    mogłabym wtedy im powiedzieć, że May żyje, żeby zbierali dupy i lecieli do Polski,a przede wszystkim dać po łbie babci May za to, że wszystkich okłamuje
    martwię się o Lou ;(
    rozdział pomimo tego, że krótki jest świetny ;)
    jest pełen smutku, ale gdy wyobraziłam sobie sytuację na schodach to po prostu nie mogłam nie wybuchnąć śmiechem :P
    uwielbiam twojego bloga i sposób w jaki piszesz ;)
    czekam z niecierpliwością na nn ;)
    życzę weny ;)
    i żegnam się ;)
    paaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutny, ale fajny :) Czekam już na następny, obyś szybko dodała ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. RYCZĘ!Nie znoszę smutnych rozdziałów, choć sama często je piszę.
    Życzę ci weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak fajnie! Jeszcze kilka godzin temu komentowałam 2 rozdział =D Ciekawe czy Jess rzeczywiście przyleci do Polski. Jeżeli tak się zdarzy, to znaczy, że ona będzie okłamywać Niallera i Maję pewnie też:( Z tego powodu, że nieruwnomiernie czasowo dodajesz rozdziały, to proponuję ci, abyś umieściła z boku "Aktualności" i umieszczała tam datę, kiedy dodasz nowy rozdział, a jeżeli tego nie wiesz, to napisz, że w przsyszłym tygodniu albo, że masz brak weny i troszkę sobie na niego poczekamy lub coś, w tym stylu. Ale to jest tylko moja propozycja, zrobisz, jak uważasz. Ale wtedy, gdy czekaliśmy na 1 rozdział 2 części, takie coś by się OGROMNIE przydało! Wgl. nie mogę się pozbierać po wiadomości, że Liam i Sophia są parą, a co dopiero o zaręczynach Perrie i Zayna. No cóż... Teraz mogę zostać tylko jego kochanką... ZAWSZE DO ZROBIENIA =D Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma! Ta część niezwykłej codzienności zaczęła się niezwykle ciekawie i mam nadzieję, iż taka zostanie. Nie wiem o co chodzi babci Maji, ale jak narazie, to ta kobieta mnie denerwuje i irytuje, ale... być może wszystko się odwróci i okaże się, że miała ona w tym jakiś cel? Zobaczymy... Pozdrawiam:* Weny życzę:> Oczekuję z niecierpliwością szybkiego dodania kolejnego rozdziału:3 - Ziallka

    OdpowiedzUsuń
  8. no heeeeeeeeej ;**
    wiem , że już komentowałam ten jakże świetny rozdział, ale mam dla Ciebie ważną wiadomość:
    TEN BLOG ZOSTAŁ NOMINOWANY DO THE VERSATILE BLOGGER .!
    uważam, że świetnie piszesz i w pełni zasługujesz na tę nominację, a uwierz znam się na tym, ponieważ nic innego nie robię tylko czytam fan fiction ;P
    no więc tak żeby dopełnić formalności zapraszam do mnie ;)
    wbijaj kiedy chcesz <3
    wiem, że już mnie tu informujesz, ale to jest głownie taka moja reklama .. nie gniewaj się proszę ;)
    http://od-nienawisci-do-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny ale smutny :D :(
    Nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój blog jest boski <333
    Przeczytałam go w parę godzin, nie mogłam się oderwać. :->
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością. :-)
    Masz talent!!! ;*
    P.S Życzę weny w dalszym pisaniu.:-)
    /xoxo <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Musi m być okropnie źle po stracie tak bliskiej osoby. Doskonale oddałaś emocje tych zdarzeń. prawie czułam jakby mnie to spotkało. Dobrze, że w takich chwilach są z nim przyjaciele, bez nich na pewno długo nie mógłby się z tego otrząsnąć, a tak może da radę. Zapomnieć nie zapomni, ale może chociaż wróci do normalności.
    Masz naprawdę duży talent. Nadałaś postacią charakter, który odbieramy w taki sposób jakbyś tego chciała. To wielki dar. Cieszę się, ze odwiedziłam twojego bloga.
    W wolnej chwili zapraszam do mnie, również piszę opowiadanie. Miło by mi było gdybyś wyraziła o nim opinię. Może akurat Ci się spodoba;)

    OdpowiedzUsuń