sobota, 26 października 2013

Rozdział 7

Kiedy wróciłam do domu po randce z Alanem, postanowiłam wziąć gorącą kąpiel. Odkąd byłam dzieckiem uwielbiałam relaksować się w ten sposób. Problemy uciekały z mojego umysłu, wraz z ułożeniem się wygodnie w gorącej wodzie, uwalniając mnie od męczących myśli, co pozwalało mi się odprężyć. Uwolniłam zmęczone stopy od niewygodnego obuwia na wysokim obcasie i podreptałam prosto do łazienki. Od razu stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się sobie. Coś się we mnie zmieniło, ale nie potrafię określić dlaczego. Moje oczy straciły swój blask, którym świeciły jeszcze przed wakacjami, przed wyjazdem do Anglii. Nie uśmiechałam się już tak często jak wcześniej. Ten wyjazd tak bardzo mnie zmienił. Zrzuciłam z siebie ubrania, składając je w kosteczkę i kładąc na szafce obok lustra. Jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie. Ciąża zaczęła dawać się we znaki, odznaczając się lekko wystającym brzuszkiem. Położyłam dłoń powyżej pępka. Nadal nie mogłam uwierzyć, że za około siedem miesięcy zostanę mamą. Będę mieć dziecko i będę wychowywać je sama.
Położyłam się w wannie i zamknęłam oczy. Mruknęłam z zadowolenia, kiedy przyjemne dreszcze obiegły całe moje ciało z powodu styknięcia się z płaską powierzchnią wody. Rozkoszowałam się tą przyjemnością, kiedy wpadłam na pewien pomysł.
Następnego ranka, obudziły mnie głośne brzdęki talerzy i garnków. Na zegarku widniała godzina dziewiąta, więc za pewne babcia przygotowywała dla wszystkich śniadanie. Rozejrzałam się po swoim pokoju, czego od początku mojego pobytu tutaj nie miałam okazji zrobić. Pojedyncze łóżko z biało-brązową pościelą, na którym spałam znajdowało się pod spadzistym sufitem, obłożonym białymi wąskimi panelami. Tuż obok, pod oknem stało krzesło, wykonane z jasnobrązowego drewna, które zazwyczaj służyło mi za szafkę nocną, gdzie mogłam położyć telefon, książkę czy budzik. Po drugiej stronie pokoju, znajdywał się biały, wiklinowy fotel, obłożony miękkim futrem i różnymi miśkami, a za nim białe drzwi prowadzące do łazienki. Naprzeciwko okna stała dużej wielkości szafa z lustrem, wypełniona moją garderobą. Dom mojej babci nie był bogato ozdobiony, ale miał swoją wartość sentymentalną. Znajdowało się w nim bardzo dużo pamiątek po naszych przodkach, dlatego ogromnie mi się podobał. Mój pokój nie zmienił się odkąd byłam mała. Mieściło się w nim pełno wspomnień, od których w moich oczach pojawiały się łzy.
Podniosłam się z wygodnego materaca i wsunęłam na stopy kapcie, zakładając na ramiona gruby szlafrok. Na dworze padał deszcz, co oczywiście było normalne na końcu września. Zeszłam po schodach, by po chwili znaleźć się w kuchni.
- Dzień dobry babciu. – przywitałam starszą kobietę, siadając przy stole.
- Witaj kochanie. Jak się spało? – postawiła przede mną kubek parującej herbaty z cytryną.
- Dobrze – odpowiedziałam krótko.
Wzięłam spory łyk gorącego napoju.
- Babciu?
- Tak? – zerknęła na mnie.
- Pójdziesz ze mną dzisiaj na grób mamy? Nawet nie pamiętam ile razy go odwiedziłam, po jej śmierci. A nawet nie pamiętam gdzie on się znajduje. – oczy zaszły mi łzami.
Było mi głupio, że nie wiedziałam, gdzie leży moja własna matka.
- Oczywiście, że z tobą pójdę. Możemy iść za raz po śniadaniu. – ucałowała mnie w policzek i wróciła do przygotowywania posiłku.

Po posiłku zgodnie z obietnicą, babcia zabrała mnie na cmentarz. Przy bramie kupiłyśmy bukiet ulubionych róż mamy i ruszyłyśmy powolnym krokiem, w stronę alejki, przy której leżała moja prababcia. Cmentarz w Łodzi, a przynajmniej ten, na którym znajdują się groby moich bliskich był ogromny, dlatego dotarcie do odpowiedniego pomnika zajęło nam trochę czasu.
Na tablicy znajdowało się tak bardzo dobrze znane mi nazwisko.

Marta Korbińska
Ur. 24.11.1968
Zm. 15.07.2012

Wraz z przeczytaniem napisu, do mojej głowy dotarły nowe wspomnienia.

- Halo?
- Maja? To ja Paweł. - przedstawił się chłopak mojej mamy. - Muszę ci o czymś powiedzieć. Twoja mama leży w szpitalu, w bardzo ciężkim stanie.
- Ale co się stało?! - spytałam przerażona.
- Miała wypadek samochodowy.

Z sali wyszedł lekarz ze smutną miną i od razu zwrócił się do mnie.
- Pani Maju, mam złe wieści. Pani mama, nie przeżyła tej operacji. Bardzo mi przykro.


- Majeczko! - Krzyknęła babcia, zaraz po tym gdy mnie zobaczyła. Przytuliłam się do niej mocno, po czym przywitałam dziadka i Łukasza. - Kiedy przyjechałaś?
- Kilka dni temu. Przepraszam, że was nie odwiedziłam. Miałam to dzisiaj zrobić. Jutro już niestety wyjeżdżam. - spojrzałam na szatyna, który stał lekko speszony. - Pamiętacie Liama, prawda? Nauczyłam go trochę polskiego. - pochwaliłam się z uśmiechem, dumna ze swoich osiągnięć.
- Dzień dobry. - przywitał się po polsku, całując babcię w rękę, oraz podając swoją Łukaszowi i dziadkowi. - Miło mi państwa widzieć ponownie.
Zachichotałam z nieudolnego wypowiadania słów przez chłopaka. Słychać było, że mówienie w naszym rodowym języku sprawia mu trudność.
- Nam ciebie też Liamie. - odezwał się dziadek.

- Babciu, wiesz, że przypominają mi się pojedyncze wydarzenia? Teraz na przykład przypomniało mi się telefon od Pawła. Wtedy powiedział mi o wypadku. – przymknęłam powieki, starając się odgonić nie miłe wspomnienie i powstrzymać łzy.
- Bardzo się cieszę. – posłała mi wymuszony uśmiech, mając nadzieję, że się nie zorientuję.
- O co chodzi? Nie cieszysz się?
- Po prostu boję się, że znów wrócisz do Anglii, kiedy przypomnisz sobie wszystko. Nie chcę cię stracić, już raz straciłam córkę, a ciebie też o mały włos.
- Obiecuję, że nigdy mnie nie stracisz. Nawet jak wróci mi pamięć. Masz moje słowo.
Przytuliłam się mocno do kobiety, by potwierdzić moje słowa. W tym samym momencie poczułam się tak, jakbym znowu była małą dziewczynką w blond kucykach.
- A tak w ogóle co u Pawła? Jak on się trzyma?
- Nie mieliśmy z nim kontaktu, odkąd przyjechał oddać nam klucze do waszego mieszkania. Tak teraz myślę, że może chcesz tam pojechać? To znaczy do waszego domu.
- Pewnie.
- Majeczko, zostaniesz tu sama? Ja pójdę odwiedzić grób moich rodziców.
Pokiwałam głową i przyglądałam się jak babcia odwraca się i odchodzi, a po chwili znika z moich oczu.
Wstawiłam bukiet kwiatów do wazonu i pogłaskałam delikatnie opuszkami palców zdjęcie mojej mamy znajdujące się na tablicy. Jedna pojedyncza słona kropelka spłynęła po moim policzku i kapnęła na zimną płytę pomnika. Tak bardzo tęskniłam za moją ukochaną mamusią, której mogłam ufać bezgranicznie, z którą mogłam porozmawiać na każdy możliwy temat, z którą dogadywałam się niesamowicie dobrze.
- Kocham cię mamo. – szepnęłam wpatrując się w zdjęcie. – Tak bardzo chciałabym mieć cię teraz blisko. Wiesz, to wszystko mnie przerasta. Mam wrażenie, że to tylko sen, że kiedy się obudzę, ty będziesz obok mnie, a wyjazd do Londynu nigdy się nie wydarzył. Jeszcze fakt, że jestem w ciąży. Mamo, ja nie jestem gotowa, nie mogę mieć dziecka.
Delikatny powiew chłodnego wiatru otulił moją twarz. Wiedziałam, że to znak od mamy. Ona mnie słyszała i chciała mi dać do zrozumienia, żebym się nie poddawała. Musiałam zrobić to dla niej.
- Idziemy Maju? – babcia, pojawiła się u mojego boku, a patrząc na nią skinęłam głową, w potwierdzającym geście.

Kluczami, które dostałam od babci otworzyłam drzwi mojego rodzinnego domu. Wraz z przekroczeniem progu ogarnęła mnie rozpacz. Wszystko miało swoje miejsce, a po mieszkaniu roznosił się zapach perfum mojej mamy, tak jakby nadal tutaj była. Jakby wcale nie odeszła. Spojrzałam na twarz babci, która również miała łzy w swoich oczach. Odłożyłam klucze na komodę i zdjęłam płaszcz, wieszając go na przeznaczonym dla niego miejscu. Nieśmiało ruszyłam dalej i weszłam do kuchni. Słone kropelki znów spływały po moich policzkach. Jeszcze kilka miesięcy temu, mama przygotowywałaby ze mną w tym momencie obiad, śmiejąc się z moich zdolności kulinarnych.
Wzięłam głęboki oddech, by opanować szloch, który wydobywał się z mojego gardła i przeszłam do salonu. Od razu do mojej głowy napłynęło nowe wspomnienie.

 - Dziękuje wam. – odezwałam się, kiedy całą ósemką siedzieliśmy w salonie. - Dziękuje za wszystko.
- Czyli, za co? - spytał zdziwiony brunet.
- Za to, że przy mnie jesteście, że wspieracie mnie i pomagacie mi na każdym kroku. Nie wiem jak dałabym sobie radę bez was. - wyjaśniłam, a po moim policzku popłynęła łza.
- Od tego są przyjaciele, tak? - odezwał się szatyn, podchodząc do mnie i mocno mnie przytulając.
- Zawsze będziemy cię wspierać, gdy będziesz tego potrzebować, bo wiemy, że jeżeli my będziemy w trudnej sytuacji, ty nam pomożesz. - dodał Liam, także mnie obejmując
- Kocham was. - uśmiechnęłam się do nich szeroko.
- My ciebie też.

Dlaczego ich nie pamiętam? Dlaczego nie pamiętam swoich najlepszych przyjaciół? Przecież tych najważniejszych osób w swoim życiu, się nie zapomina! A ja zapomniałam o osobach, które wspierały mnie po śmierci mojej własnej matki i za pewne w wielu innych sytuacjach. Tak po prostu wymazały mi się z pamięci osoby, które kochałam i które kochały mnie.

***

- Niall, to naprawdę świetna piosenka. Harry miał racę, to będzie hit. – pogratulował mi Paul, kiedy skończyłam nagrywać swój cover.
- Mówiłem już, że nie chcę jej wrzucać do sieci. Ta piosenka, jest zadedykowana dla Mai i nie chcę by ktoś inny jej słuchał. Ale dziękuje za miłe słowa. – odparłem bez większych emocji, biorąc sporego łyka z butelki wody niegazowanej.
- A ty nadal swoje. – rzucił z politowaniem Styles, który stał w progu drzwi. – To twoja decyzja, nie będę jej oceniał.
- Jeszcze tylko nagrasz swoją solówkę do Little Things i myślę, że możesz wracać do domu. – odezwał się ponownie menager. – Do roboty Horan. – poklepał mnie po plecach, a ja wróciłem do dźwiękoszczelnego pomieszczenia i nałożyłem na uszy słuchawki. Poprawiłem kartkę z tekstem i wsłuchałem się w melodię, po czym zacząłem śpiewać.

You'll never love yourself half as much as I love you. / Nigdy nie będziesz kochać siebie, choć w połowie tak mocno jak ja kocham ciebie
You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to. /
Nigdy nie będziesz traktować siebie odpowiednio, kochanie. Ale chcę, by tak było
If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself, /
Jeśli pokażę ci, że jestem tu dla ciebie może pokochasz siebie,
Like I love you. Ooh.. /
Tak jak ja kocham ciebie

- Świetna robota Niall, nie mam żadnych zastrzeżeń. Od teraz masz urlop, wracaj do domu.
Wyszedłem ze studia, wpadając od razu na niezłą grupę fanów. Uśmiechnąłem się do nich miło i rozdałem kilka autografów, po czym ruszyłem w stronę swojego samochodu, jednak zatrzymała mnie dość młoda dziewczyna. Miała może z czternaście lat.
- Chcesz autograf? – zapytałem.
- Nie chcę od ciebie autografu. Chcę ci tylko powiedzieć, żebyś się uśmiechnął, ale nie tak sztucznie jak przed chwilą do tej grupy fanów przed studiem. Tak prawdziwie, szeroko jak kiedyś. Nie lubię gdy jesteś smutny. Kochamy cię, pamiętaj o tym. – w oczach pojawiły mi się łzy wzruszenia.
- Jak masz na imię?
- Megan. – odparła krótko.
- Oh, Megan naprawdę dziękuje ci, za te słowa i za wsparcie. Nawet nie wiesz, jak poprawiłaś mi humor. – przytuliłem dziewczynę i pocałowałem ją w policzek. -

Kiedy odsunąłem się od niej, posłałem jej najprawdziwszy i najszerszy uśmiech, na który było mnie stać. Dziewczyna, widocznie zadowolona odwzajemniła gest i odeszła. Po tej sytuacji mogę śmiało stwierdzić, że Directioners to najwspanialsze osoby na całej kuli ziemskiej i nie mam pojęcia co bym bez nich zrobił. 

Od autorki: 
Znów zawaliłam i nie dodałam rozdziału tydzień temu, jak się umawialiśmy. Chyba zrezygnuję z dodawania rozdziałów w każdy weekend. Po prostu będę starać się dodawać rozdziały jak najczęściej się da. Mam nadzieję, że się nie pogniewacie. Jestem osobą, która nie daje rady tak na zawołanie napisać rozdziału. Dziękuje za komentarze, pod poprzednią notką. Kocham was najbardziej na świecie <3 

6 komentarzy:

  1. Wspomnienia wracają i mam nadzieję, że będą wracać z każdym nowym rozdziałem :D
    Ciekawa jestem jak wszystko dalej się potoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo!!! Wreszcie Maja sobie wszystko przypomina. Jak się cieszę, że Niall o niej niezapomniał =] Oby tak dalej:} Szkoda, że Harry robi takie wrażenie:/ Ale jestem pewna, że ona przypomni sobie Nialla, spotka go, przypomni sobie, iż jest z nim w ciąży, on się o tym dowie i będą żyć długo i szczęśliwie. Koniec bajki. Nie no, z tym końcem to tak do końca nie chcę:D A Alan - spieprzaj z jej życia, tyle Ci powiem:) Co do rozdziałów - dodawaj sobie je jak chcesz. Przykro mi, że większość zapomniałam z pierwszej części:Z Wstyd mi:S Świetne opowiadanie C: Pozdrawiam:* Weny życzę:> I oczekuję z niecierpliwością szybkiego dodania kolejnego rozdziału:3 - Ziallka

    OdpowiedzUsuń
  3. Yeyyyy ja chce żeby już się spotkali kur. no..! ;c nudno bez nich.;/ Kate z tego kona pisze bo nie chce mi się wylogowywać xd ~Lola

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham ten bloga naprawdę ale to dla mnie duża rozpacz bo kiedy czytam widzę wszystko jak na zdjęciach w moich oczach i tutaj wtedy kiedy niall się sztucznie uśmiecha to jest smutne naprawdę :-(

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładne ujęcie, widać, że przyokazji zedytowane, by wyglądało jeszcze lepiej:) A, że trafiłam tu z innego bloga to chciałam zaprosić do siebie na wiersze do wątków filmowych. Verse movie

    OdpowiedzUsuń
  6. Perełko, odezwij się! Czekam na ciebie:3 - Ziallka

    OdpowiedzUsuń